Sezon narciarski trwa w najlepsze. Tysiące Polaków wyrusza do krajowych i zagranicznych kurortów górskich, aby posmakować białego szaleństwa. Jazda na nartach lub snowboardzie daje masę przyjemności, ale czasami może mieć też przykre następstwa. Chodzi oczywiście o sytuacje, gdy szusowanie kończy się wypadkiem. Kontuzja na stoku to nie tylko problem natury zdrowotnej. Akcja ratownicza i leczenie mogą być bowiem niezwykle kosztowne, szczególnie, gdy do urazu dochodzi poza Polską. O jakich kwotach mowa?
Narciarstwo i snowboard są wśród Polaków bardzo popularne. Do jazdy na jednej lub dwóch deskach w badaniach ankietowych (przeprowadzonych przez Beeline Research & Consulting z 2016 roku) przyznaje się 11 procent dorosłych respondentów. Wśród nich aż 90 procent deklaruje się jako entuzjaści nart. Jedynie co trzeci badany określa siebie jako snowboardzistę. Dominują oni w gronie osób do 29 roku życia; respondenci powyżej trzydziestki stawiają już o wiele częściej na narty. Natomiast 20 procent badanych przyznaje, że aktywnie jeździ zarówno na nartach, jak i na snowboardzie.
Rzecz jasna należy rozdzielić osoby, które potrafią szusować na stoku, ale robią to okazjonalnie, czyli raz na kilka lat, od uprawiających narciarstwo przynajmniej raz do roku. Ta druga grupa jest w Polsce bardzo liczna, bo szacowana na od 1,5 do 2 mln osób.
Gdzie jeździmy zimą w góry najczęściej?
Największą popularnością nadal cieszą się polskie ośrodki narciarskie w Tatrach lub Karkonoszach. Wybiera je blisko 2/3 ankietowanych. Nie oznacza to, że całkowicie rezygnują oni z wyjazdów zagranicznych, bo 1/3 z nich szusuje po trasach w kraju, jak i za granicą.
Jedynie 4 procent respondentów na narty udaje się tylko zagranicę. Wśród zagranicznych ośrodków narciarskich wciąż najbardziej popularne są te w Czechach i na Słowacji ze względu na odległość, ceny i jakość infrastruktury. Jednak rośnie z roku na rok grono Polaków wybierających się w Alpy.
Gdzie Polacy jeżdżą na narty za granicę?
W latach 2013/2014 aż 206 tysięcy Polaków wyjechało w austriackie Alpy – to dwukrotnie więcej w porównaniu do stanu sprzed dekady. Polacy chętnie wybierają też Włochy. W samym tylko regionie Trentino w latach 2013/2014 na stokach szusowało ponad 74 tys. naszych rodaków.
Nieważne gdzie jedziesz na narty za granicę, o tym zapomnieć nie możesz…
Niezależnie czy jedziesz w Alpy czy Słowackie Karpaty zawsze warto pamiętać, że narty i snowboard to dyscypliny sportu często powodujące kontuzje. Urazy na stoku niosą za sobą negatywne następstwa nie tylko dla zdrowia, ale też dla stanu konta, szczególnie, jeśli dochodzi do nich w zagranicznych kurortach.
Wypadek narciarski za granicą może sporo kosztować
Złamania kończyn, skręcenia kostek i zwichnięcia stawów to najbardziej typowe kontuzje, których można nabawić się w trakcie uprawiania narciarstwa lub snowboardu. Typowe nie oznacza, że koszty transportu medycznego, leczenia ambulatoryjnego lub hospitalizacji, będą niskie. Wręcz przeciwnie, zobacz ile leczenie Polaków w sezonie zimowym 2015/2016 (dane Mondial Assistance):
- Użycie air ambulansu w Austriackich Alpach to koszt średnio 50 000 zł.
- Uśredniony koszt złamanie nogi na stoku we Włoszech lub Austrii to 20 000 zł.
A jeśli dojdzie do poważniejszego wypadku, to koszty ratownictwa i leczenia mogą sięgnąć nawet 120 tys. zł? Jeśli masz polisę turystyczną, to koszty pokryje ubezpieczyciel. Poniżej przytaczamy prawdziwe historie Polaków w sezonie zimowym 2015 / 2016:
- Polski narciarz złamał nogę na stoku we Francji. Koszty związane z tym zdarzeniem wyniosły aż 120,5 tys. złotych! Najwięcej kosztowało udzielenie pierwszej pomocy na miejscu zdarzenia, transport medyczny do miejsca zakwaterowania (po 32 tys. zł) i przewóz poszkodowanego do kraju (29 tys. zł).
- Polak, który we Włoszech miał wypadek na stoku, gdyby nie polisa turystyczna sam musiałby pokryć koszty prawie 130 tys. zł. Na tę kwotę złożyły się koszty hospitalizacji 73 tys. zł, 43 tys. zł – transport chorego do placówki medycznej.
Szczególnie wysokie są koszty związane z wykorzystaniem do akcji ratunkowej helikoptera lotniczego pogotowia ratunkowego – we Francji to ok. 6 tys. zł.
Nawet niezbyt groźne dla zdrowia sytuacje mogą rodzić wysokie koszty. Jak pokazują dane zebrane przez Uniqa, w Austrii samo podejrzenie złamania żeber oznacza koszt akcji ratowniczej rzędu 30 tys. zł.
Co koniecznie trzeba mieć prze szusowaniem za granicą?
Jak widać, uraz narciarski to nie tylko zepsuty urlop i problem zdrowotny, ale też finansowy. Dlatego zakup polisy ubezpieczeniowej, która obejmuje zakresem ochrony takie zdarzenia, powinien stać się obowiązkową częścią przygotowań do wyjazdu na narciarski urlop (oprócz poprawy kondycji fizycznej i przygotowania samego sprzętu). Niektórzy narciarze rezygnują z wykupienia polisy, ponieważ są posiadaczami karty EKUZ (Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego), wydawanej przez polski NFZ i honorowanej w państwach członkowskich UE. Tyle tylko, że ochrona w ramach EKUZ obejmuje refundowane świadczenia obowiązujące w kraju pobytu. Oznacza to, że jeżeli w kurorcie działa tylko prywatna przychodnia, rachunek za leczenie ambulatoryjne poszkodowany będzie musiał pokryć z własnej kieszeni. Płatne będą też wszystkie usługi w państwowych placówkach służby zdrowia nieobjęte refundacją. Pechowy narciarz sam będzie również musiał zapłacić za transport medyczny do Polski – także nie jest objęty kartą EKUZ.
Ubezpieczenie narciarskie, czyli polisa turystyczna dla narciarzy, to dodatkowa ochrona, która obejmuje: koszty leczenia, Assistance, NNW (Następstw Nieszczęśliwych Wypadków) i OC (Odpowiedzialności Cywilnej). Ubezpieczenie OC staje się szczególnie przydatne w sytuacji, gdy jest się sprawcą wypadku na stoku, w którym poszkodowana jest osoba trzecia. Wówczas to towarzystwo ubezpieczeniowe przejmuje odpowiedzialność finansową i wypłaca osobie poszkodowanej w wypadku odszkodowanie – właściciel polisy nie ponosi żadnych kosztów. Jak duże mogą one być? Przykładowo, Polak, który wjechał w innego narciarza na stoku w Austrii, musiałby zapłacić gdyby nie polisa turystyczna koszty bezsporne (np. rachunek za naprawę nart lub dojazd na rehabilitację), zadośćuczynienie i pomoc w domu w okresie rekonwalescencji – w wysokości ponad 17 tys. euro.
Na koniec warto przypomnieć, że można kupić tez dodatkową opcję w ramach polis narciarskiej tj. ubezpieczenie sprzętu sportowego. Wtedy, gdy uszkodzeniu (np. w transporcie) ulegną jego narty, deska snowboardowa i inny sprzęt narciarski, albo jeśli zostaną one skradzione ze schroniska lub hotelu w kurorcie, ubezpieczyciel zwróci koszty.
Więcej na ten ubezpieczenia dla narciarzy znajdziesz na: https://www.uniqa.pl/ubezpieczenia-dla-ciebie/ubezpieczenie-podrozy/ubezpieczenie-radosc-odkrywania